środa, 20 stycznia 2016

Coś, co nie powinno się zdarzyć.

Drodzy czytelnicy! 
W tym rozdziale, wreszcie poznacie mój pełny zamysł co do prowadzenia tego bloga. Pewnie nie wszystkim się to spodoba, ale taka była koncepcja. 
Miłego czytania! 
Czekam na wasze komentarze:) 
_______________________________________________________________________________

Pod koniec listopada Hogwart przykryła śnieżna pierzyna i coraz bardziej czuć było atmosferę zbliżających się świąt. Gryfoni z szóstej klasy uwielbiali przesiadywać wtedy przy kominku, gdzie w blasku ognia grali w Eksplodującego Durnia, szachy czarodziejów, czy tak jak Hermiona - czytali książki. Pewnego dnia dość spora gromadka zebrała się w Pokoju Wspólnym.  Harry usiadł z Ginny, Ron jak zwykle ostentacyjnie wymieniał płyny ustrojowe z Lavender. Hermiona rozsiadła się wygodnie w swoim ulubionym fotelu. Po chwili do towarzystwa dołączyła Alexis z uśmiechem od ucha do ucha. Usiadła na oparciu sofy obok przyjaciółki. 
- Bourbon, zabiłaś jakiegoś pierwszaka? - rzucił Ron, śmiejąc się do niej serdecznie. 
- Nie dzisiaj Ron. Mam dobry dzień - odparła wystawiając język.
- To może udziel trochę swojej energii Hermionie. Chodzi dzisiaj jakaś skwaszona. - powiedział Harry. 
- Wcale nie! - odparła oburzona, patrząc na nich spod książki do transmutacji. Nie zdążyła 
zareagować, gdy podręcznik w jednej chwili wylądował w rękach Alex. - Oddaj! 
- Nie oddam - powiedziała i wstała z fotela. Hermiona niezdarnie próbowała wyrwać jej z rąk swoją własność. - Porozmawiaj z nami, proszę - powiedziała, wysyłając jej jeden ze swoich uśmiechów z serii „nie daj się prosić”. Brązowowłosa odwzajemniła uśmiech, ale sprezentowała przy tym Alex należnego kuśtykańca w bok. 
- Jesteś niemożliwa - rzekła, siadając na swoim miejscu. 
- Wiem. - szepnęła Alexis prosto do jej ucha, a Hermionę przeszedł dziwny dreszcz. 
- Wybieracie się na bal do Slughorna ? - zapytał Harry 
- Nie dostałem zaproszenia - odparł Ron, udając naburmuszonego. 
- Na śmierć o tym zapomniałam. - powiedziała Hermiona - Nie zaprosiłam jeszcze nikogo. 
- Słyszałem, że Cormac McLagen na Ciebie poluje. - roześmiał się Harry. 
- To nie znaczy, że ja chcę z nim iść. 
- A z kim być chciała? - zapytała Alexis, udając, że czyta podręcznik, który przed chwilą zabrała dziewczynie. 
- Z Tobą. - powiedziała Hermiona patrząc brunetce w oczy. Przyjaciele popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. - Czy ja to powiedziałam na głos? - zapytała zdezorientowana. 
- Tak - odpowiedzieli chórem i roześmiali się. 
- To jak Alexis, przyjmujesz zaproszenie? - rzuciła Giny
- A któż śmiałby odmówić pannie Granger? - odparła, uśmiechając się od ucha do ucha. 

Hermiona nie mogła uwierzyć, że powiedziała swoją myśl na głos. Co ona sobie myślała… Mimo to, cieszyła się, że miała tam iść z Alex, a nie z jakimś napuszonym Gryfonem, który latał za nią od początku roku. Może dlatego, że brunetka znaczyła dla niej trochę więcej? Nie do końca potrafiła zrozumieć to co działo się w jej głowie, ale po bliższym poznaniu Alexis wydawała się jej być jeszcze bardziej odrealnionym ideałem. Rozumiała wszystko i nigdy nie wydawała zbyt pochopnych ocen. Co prawda była zdystansowana do reszty szkoły i niewiele osób znało ją tak naprawdę, ale nie zależało jej na ich opinii. Była sobą, w najbardziej naturalnym tego słowa znaczeniu. I w sposób najbardziej doskonały pokazała im swoją duszę. Jej rozmyślenia przerwał głos Alexis. 
- Jestem potwornie zmęczona. Idę już spać - powiedziała i pożegnała się ze wszystkimi. - Dobranoc. 
- Cześć
- Do jutra - odparli chórem. 
- Ja też już pójdę. - rzekła Hermiona po chwili. Chciała pogadać z dziewczyną sam na sam. Bez świadków. 

Udała się na samą górę wieży Gryfonów, do ostatniej sypialni. Tam mieszkała Alex. Zapukała nieśmiało. Po chwili przyjaciółka otworzyła jej drzwi. 
- Hermiona? Stęskniłaś się już? - spytała zdziwiona. 
- Mogę wejść? 
- Jasne.
Brunetka ściągała właśnie krawat i rozpięła kilka guzików od koszuli. Wzięła do ręki eliksir do przemywania swojej blizny. 
- Daj, ja to zrobię. - powiedziała biorąc od Alexis ampułkę. - Usiądź - poprosiła. Alexis prześwidrowała ją swoimi niebieskimi oczami, które odzyskały już pełnię swojego blasku. Hermiona przeciągnęła wacikiem po jej ranie,a dziewczyna zasyczała. 
- Przepraszam. - mruknęła brązowowłosa robiąc to najdelikatniej jak tylko potrafiła. - Alex, ja… Jeśli nie chcesz ze mną iść to wszystko w porządku, ja nie wiem jakim cudem w ogóle to powiedziałam… I głupio mi - szepnęła, starając się unikać jej wzroku. Alexis, jak gdyby sprawiało jej to przyjemność przechyliła głowę w drugą stronę. Hermionie nie udało się uniknąć jej wzroku. Brunetka złapała ją za podbródek. Serce Hermiony przyspieszyło tak, że o mało nie wyskoczyło z jej piersi. 
- Denerwujesz się? - zapytała, uśmiechając się delikatnie
- Nie. - wydukała drżącym głosem. Alex przekrzywiła głowę i zmarszczyła brwi. - Masz takie piękne oczy… I mam wrażenie że zaglądają gdzieś w moją duszę, że wiedzą wszystko co chce ukryć przed światem... 
- Bo widzą. I wiem, że to co teraz zrobię Ci się spodoba. 

Alex przysunęła jej twarz do swojej. Nieśmiało musnęła usta Hermiony, później coraz zachłanniej wpajając się w jej wargi. Dziewczyna nie protestowała. Oddała się cała tej chwili. Utonęła w bezpiecznych ramionach Alexis topiąc się w jej miękkich ustach. Czuła, że chce, żeby ta chwila trwała wiecznie. Zarzuciła ręce na szyję brunetki, zapominając o całym świecie. Po dłuższej chwili obudziła się z letargu i zdecydowanym ruchem odsunęła się od Alexis. Popatrzyła na nią zdezorientowana.
- Co..? Co Ty zrobiłaś? - szepnęła oddychając ciężko. Alexis wstała i zrobiła dwa kroki w tył. Wpatrywała się w zdumioną twarz Hermiony - powiedz coś! Dlaczego mnie pocałowałaś. 
- Bo… Myślałam, że Ty też tego chcesz. 
- To się grubo myliłaś. - powiedziała i wyszła trzaskając za sobą drzwiami. Wybiegła z sypialni Alexis i zbiegła do swojego dormitorium. Jej współlokatorek jeszcze nie było. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Pocałowała Alexis Bourbon. A co gorsza - to była najbardziej intensywna chwila w jej życiu. Przymknęła oczy, dotykając dłonią rozgrzanych ust. Wiedziała, że to było niewłaściwie. Po pierwsze to ona była dziewczyną, a Hermiona nigdy nie odczuwała pociągu do kobiet. Co by pomyśleli jej bliscy, rodzina, przyjaciele… Najlepszym rozwiązaniem będzie zapomnieć o tym, że cała ta sytuacja miała miejsce. Położyła się spać, ale w jej głowie ciągle kotłowały się myśli związane z Alexis. Tej nocy śniła o jej pocałunku… 

*** 
- Hermiona zachowujesz się ostatnio przynajmniej dziwnie - rzekł Ron, jedząc drugi talerz owsianki. 
- Nie wiem o co Ci chodzi, Ronaldzie - odparła,a w jej głosie można było wyczuć nutę gniewu. 
- No, jesteś jakaś nieobecna. Zakochałaś się czy co?
- Daj jej spokój - powiedziała Ginny, wysyłając w stronę brata zabójcze spojrzenie. 
- No co, już się nawet odezwać nie wolno. - mruknął Ron i wrócił do konsumpcji owsianki. 
Naprzeciwko Hermiony siedziała Alexis, która jakby nigdy nic sączyła sok pomarańczowy przeglądając najnowsze wydanie „Proroka Codziennego”. Od tygodnia całkowicie unikała Hermiony, a raczej traktowała ją jak powietrze. Granger była tym zmęczona, ale Alexis nie chciała dać za wygraną. Zapewne poczuła się urażona. Postanowiła zagrać swoją najwyższą kartą. 
- Zaprosiłam Cormaca na bal do Slughorna - oznajmiła, zerkając przy tym na Alexis, która siedziała niewzruszona, dalej wpatrując się w gazetę. 
- CO?! Przecież tydzień temu mówiłaś, że to kretyn - zdziwił się Harry. 
- Zmieniłam zdanie. Poza tym wcale nie jest taki zły… 
- Myślałem że idziesz z Alex - dodała Ginny 
Słysząc swoje imię dziewczyna wstała z miejsca i posłała Hermionie jeden ze swoich cynicznych, słodkich śmiechów. 
- Ginny, przecież tylko żartowałyśmy.
A potem wyszła z Wielkiej Sali. Przyjaciele popatrzyli po sobie ze zdumieniem. Na policzkach Hermiony wykwitły dwa purpurowe rumieńce. 
- Nigdy was nie ogarnę. - powiedział Harry. 
- Nawet nie próbuj, stary - zawtórował mu Ron. 

*** 
Spotkała ją w jednej z toalet na drugim piętrze. Już miała wyjść niezauważona, niestety Alexis obejrzała się za siebie wraz z chwilą otwarcia drzwi. 
- Nie bój się, nie zjem Cię - wymamrotała 
Hermiona upewniła się, że w środku nie ma nikogo oprócz nich. 
- Dlaczego mnie unikasz? - zapytała, krzyżując ręce na piersiach. Alexis wybuchła teatralnym śmiechem. 
- Ja Ciebie? To Ty wyszłaś bez słowa z mojego dormatorium, a teraz mówisz, że ja się do Ciebie nie odzywam? - odparła, wbijając z brązowowłosą ostre spojrzenie. 
- Bo zrobiłaś coś co nie powinno mieć miejsca - odparła Hermiona 
- Okej! Więc puśmy to w niepamięć… - powiedziała poddenerwowana Alex i odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjścia. Po chwili odwróciła się jednak, wbijając w Hermionę gniewne spojrzenie - Albo nie, najpierw mi wytłumacz, po co ta szopka z MacLagenem? Bo ja myślę, że po to, żeby wzbudzić moją zazdrość! Oczywiście, że tak. Inaczej nie powiedziałabyś tego przy mnie. 
- Nie prawda… - dziewczyna sprawiała wrażenie zbitej z tropu 
- Przyznaj to. Sama nie wiesz czego chcesz. Ale ja ułatwię Ci zadanie. Nigdy więcej Cię nie dotknę, możesz być tego pewna. I nie musisz mi robić tej nieprzyjemności i się do mnie odzywać. 
Wyszła z toalety zostawiając tam osłupiałą Hermionę. Jeszcze nigdy nie widziała jej tak zdenerwowanej. Jej oczy zmieniły barwę na ciemny granat. 
Hermiona bezsilnie oparła ręce o umywalkę. Ta dziewczyna wywoływała w niej emocje o których istnienie by się nie podejrzewała. Mieszanina złości, strachu, bezsilności... I jakiejś dziwnej fascynacji. Zdecydowanie, tego uczucia jeszcze nie znała. 

*** 
Przyjęcie u Mistrza Eliksirów miało zacząć się kwadrans przed dwudziestą. Hermiona starannie ułożyła włosy, włożyła też sukienkę, którą zakupiła podczas ostatniej wizyty u Madame Maklin. Była krwistoczerwona, w kolano, podkreślająca jej zgrabne ciało. Pomalowała się i zeszła do pokoju wspólnego. Ginny i Harry już na nią czekali.
- Hermiono! Pięknie wyglądasz! - pisnęła Ruda na widok przyjaciółki.
- Dzięki, Ty też! - odpowiedziała szczerze.
- To jak idziemy? - zapytał Harry.
- Poczekajmy na Cormaca.
Po chwili zjawił się i on. Ubrany w wyjściową szatę prezentował się całkiem dobrze. Wystarczyło jednak by zabrał głos i cały czar prysł jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki.
- O, jest i moja Hermiona! No, no, całkiem ładnie dziś wyglądasz Słońce - rzekł puszczając jej oko. - Będziesz się dobrze przy mnie prezentować.
Hermiona popatrzyła na niego z politowaniem.
- Chodźmy stąd, zanim puszczę pawia. - szepnął Harry.

Wiedziała że pomysł z zaproszeniem McLaggena nie był zbyt dobry, ale okazał się najgorszym z możliwych. Cormac przez cały bankiet zastanawiał się w jaki sposób zmacać Hermionę albo skraść jej buziaka. O zgrozo! Raz ta sztuka prawie mu się udała. Na szczęście dzięki swojemu refleksowi udało jej się zapobiec tej katastrofie. To był jeden z najgorszych dni w jej życiu. Gdy na moment udało jej się uwolnić od swojego amanta poszła na balkon przewietrzyć się. Było to miejsce z którego doskonale można było obserwować całą salę balową. Jednakże od tej przestrzeni oddzielała go kotara, dzięki której uczestnicy przyjęcia niewiele mogli dojrzeć. Usiadła na kamiennej barierce, dopiero po chwili orientując się, że nie jest tutaj sama. W drugim rogu dojrzała Alexis wpatrującą się w księżyc. Jej wzrok był nieobecny. Ubrana była w grafitowe spodnie i białą koszulę nonszalancko rozpiętą aż do dekoltu. Hemiona podeszła do niej niepewnym krokiem. 
- Mogę tutaj usiąść? - zapytała, wskazując ręką na kamienną barierkę. 
- To wolny kraj. Możesz robić co chcesz. - odparła, nie odrywając wzroku od horyzontu. Wskoczyła na barierkę, wpatrując się ukradkiem w Alex. Znowu była dla niej jakimś nieuchwytnym, niebieskim ptakiem, dryfującym gdzieś w przestworzach myśli, z mocą o jakiej nie śniło się najznakomitszym czarodziejom w dziejach świata. 
- Gwiazdy są fascynujące… A czarodzieje zachowują się w stosunku do nich jak mugole. Nie interesują się niczym co jest zapisane w gwiazdach… A wystarczy tylko chcieć zobaczyć to co zakryte - szepnęła Alex przymykając powieki. 
- Niektórzy wolą żyć w nieświadomości - odparła Hermiona. 
- Taaaak, słodka nieświadomość. Ile bym dała, żeby nie wiedzieć tego co wiem… 
- Wielu ludzi oddało by wszystko żeby być na Twoim miejscu. 
Alexis prychnęła i popatrzyła na Hermionę z politowaniem. 
- Co Ty możesz o tym wiedzieć… 
- Myślę że mnie okłamałaś. - odparła Hermiona, krzyżując ręce na piersiach - Umiesz zaglądać w ludzkie myśli prawda? 
- Jesteś pewna, że chcesz, żeby to było prawdą? - szepnęła, zbliżając się do dziewczyny
- Co masz na myśli?
- Bo to by znaczyło, że pocałowałam Cię nie dlatego, że tylko ja tego chciałam, ale przede wszystkim, bo to była Twoja fantazja. - odparła rzeczowo, a na jej twarzy wymalowany był tryumfalny uśmiech. - Szach mat panno Granger. 

Hermiona zmieszała się. Słowa przyjaciółki były jak najbardziej trafne. Pociągała ją w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób. Była niebanalna i inteligentna. Niezwykła i jedyna w swoim rodzaju. Ale może po prostu była dobrą obserwatorką i umiała dostrzec takie rzeczy. 
- Alex… Posłuchaj mnie. - szepnęła - Jestem zagubiona w tym wszystkim. Po postu… Nie umiem określić tego co czuję. Wiem, że wtedy, gdy mnie pocałowałaś… To było najwspanialsze uczucie jakiego doświadczyłam. Ale się boję… - wydukała, wpatrując się w niebieskie tęczówki, które teraz przybrały bardzo intensywny, stalowo - niebieski kolor. - Co inni sobie pomyślą… 
- Najstarsza wymówka świata. Co sobie ludzie pomyślą. - odparła Alex - ale wiesz co, masz rację. Nie ma co kusić losu. Zapomnijmy o całej sprawie, przecież nic wielkiego się nie stało. Już nigdy więcej tego nie zrobię. 
Hermiona kiwnęła głową potwierdzająco. W głębi duszy wiedziała jednak, że nie chce tego. Od pierwszej chwili, w której zobaczyła Alexis, wiedziała, że jest w niej coś fascynującego. Coś co ją pociągało i nie dawało spokoju. 
- Miłej zabawy - odparła i zniknęła za kotarą, zostawiając Hermionę samą na balkonie. Poszła za nią. Nie miała ochoty spędzić ani chwili dłużej w towarzystwie McLaggena. Złapała Alex na korytarzu zmierzającym do Pokoju Wspólnego. 
- Panna ucieka z przyjęcia przed północą? Jak kopciuszek - uśmiechnęła się brunetka
- Niestety partner nie spełnił oczekiwań księżniczki. - odparła. 
- A czy mogę zaprosić księżniczkę na szklaneczkę Szlachetnej Ognistej Whisky?
- Brzmi kusząco.