piątek, 30 października 2015

Profesor Slughorn


Profesor Slughorn 

Klasę mistrza eliksirów wypełniał szmer podekscytowanych głosów. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali przyjścia nowego nauczyciela. Gdy ten wszedł do klasy, nastała cisza. Profesor miał na sobie staroświecką, zieloną szatę czarodziejską i buty w kolorze zgniłej zieleni. Jego oczy były nadzwyczaj żywe, nie pasowały do ciała dotkniętego starością. Widać, że był to człowiek młody duchem. 
- Witam was kochani uczniowie! Nazywam się Horacy Slughorn i będę w tym roku uczył was eliksirów, gdyż jak wszystkim wiadomo, profesor Snape będzie was nauczał obrony przed czarną magią. Dziś zajmiemy się przygotowaniem eliksiru Natychmiastowej Śmierci. Kto mi powie co to za mikstura? 
Ręka Hermiony wystrzeliła w górę, ale ktoś ją ubiegł. 
- Eliksir Natychmiastowej Śmierci został stworzony w starożytności przez Talimacha z Aten, jego przeznaczeniem było mordowanie skazanych na śmierć jak najszybciej. Mówi się, że Talimach podał eliksir mugolskiemu uczonemu Sokratesowi. W późniejszych wiekach został ulepszony. Zawiera najbezpieczniejsze substancje trujące znane w świecie czarodziejów. Siła eliksiru jest porównywalna do szkodliwości jadu bazyliszka. 
- Znakomicie – przyklasnął Slughorn – panno…? 
- Alexis Bourbon. 
- Panno Bourbon, pięć punktów dla Gryfindoru. – rzekł Shlugorn. – ale dosyć gadania! Na stronie dwunastej znajdziecie całą recepturę. Do końca zajęć oczekuję, że każdy przyniesie mi próbkę swojego eliksiru. 
Hermiona z zaciekłością wertowała strony podręcznika. Po raz pierwszy, ktoś ubiegł ją w odpowiedzi na pytanie zadane przez nauczyciela. Jej duma została urażona. Stojący obok Ron, widząc minę Hermiony zaśmiał się. 
- Hermiono, masz konkurencję. – szepnął i popatrzył znacząco na Harrego, który stał obok. 
Obaj chłopcy puścili do siebie znaczące spojrzenia. 
- Zajmij się eliksirem. – burknęła Hermiona i do końca zajęć nie odezwała się ani słowem. Dziesięć minut przed przerwą profesor Slughorn zebrał od nich próbki eliksirów i dokładnie je zbadał. 
- Pan Wesley… Hmm… Wolałbym nie komentować jego zapachu i konsystencji. Za dużo żabiego skrzeku i wyciągu z topnika. Z uwagi, że to pierwsze zajęcia dam panu mierny. Mam nadzieję że będzie lepiej. 
- Tak jest panie profesorze. – mruknął Ron. 
- Tutaj mamy przykład prawie dobrego wykonania eliksiru… To fiolka panny Granger, jak mniemam. Dodała pani zbyt dużo jadu syberyjskiego, w efekcie, ofiara umierałaby przez parę godzin. Mimo wszystko jest to jeden z lepszych eliksirów. Więc na zachętę daję pani powyżej oczekiwań! 
Hermiona uśmiechnęła się blado. 
- Niebywałe, co my tutaj mamy… Ewidentnie perfekcyjne wykonanie, idealna konsystencja i kolor. Panna Bourbon ma rękę do eliksirów! Zdecydowanie wybitny! I dziesięć punktów dla Gryfindoru. – rzekł uradowany profesor. 
 Hermiona wyszła z klasy jak najszybciej. Czuła na sobie to dziwne, świdrujące spojrzenie Alexis. Wpadła do pokoju wspólnego i opadła na fotel. Była zmęczona. Chciała, żeby ten dzień skończył się jak najszybciej. Po chwili, obok zjawili się Ron i Harry. 
- Alexis dała dziś Hermionie po nosie – roześmiał się Ron. 
- Chyba jednak Dumbledore miał racje. Ona jest nieprzeciętna… - zawtórował mu Harry – Hermiono, pogadałaś z nią? 
- Nie Harry. Nie miałam kiedy. Zrobię to jutro. A Ty Ronald przestań. To, że ktoś coś umie to nie znaczy, że dał mi po nosie. 
- Oj widziałem Twoją minę. Miałaś ochotę napoić ją tym swoim eliksirem. 
- Ron, daj spokój. – rzekł Harry. 
Hermiona do końca dnia nie zamieniła z Ronem ani słowa. Udawała, że czyta książkę, podczas gdy myślała o tym co działo się na dzisiejszej lekcji eliksirów. Gdy nastał późny wieczór i większość Gryfonów udała się do swoich pokoi. Hermiona dalej siedziała przed kominkiem, wpatrując się w ogień. Kątem oka dostrzegła Alexis, która zeszła z dormitorium i usiadła na parapecie, kompletnie ignorując brązowowłosą. Z uwagą wpatrywała się w gwiazdy, jak gdyby czytała z nieba jak otwartej księgi. Może je rozumiała? Może wyczytywała przyszłość z gwiazd. Uśmiechnęła się pod nosem. 
- Vons me Manquez – powiedziała cicho, ale tak, że Hermiona to usłyszała. W tej chwili żałowała, że nie rozumie francuskiego… 

Hogwarckie błonia skąpane były w brzasku zachodzącego słońca. O tej porze roku wszystko było dojrzałe, pełne różnorakich barw i zapachów. Mijał pierwszy tydzień nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa. Uczniowie szóstego roku zawaleni byli masą prac domowych, mimo to znaleźli czas na beztroskie wylegiwanie się nad jeziorem. Hermiona musiała w końcu dotrzymać słowa danego przyjacielowi, który codziennie, głośno się tego dopominał. Nie uśmiechało jej się rozmawiać z Alexis jeszcze raz, w dodatku o coś ją prosić. Wiedziała, że uwielbia przesiadywać na błoniach, pod ogromnym, wiekowym dębem. Tego popołudnia również ją pod nim znalazła. Siedziała wyciągnięta, delektując się promieniami słońca na swojej twarzy. 
Raz kozie śmierć. 
Hermiona podeszła do dziewczyny pewnym krokiem. 
- Cześć Alexis. Mogę się przysiąść? – zapytała niepewnie Hermiona. 
- Hej…. Oczywiście, że tak. – powiedziała robiąc jej miejsce. 
- Więc… Jak podoba Ci się w Hogwarcie?
- Cóż… Niczego ciekawego się jak na razie nie nauczyłam. Aczkolwiek szkoła jest ciekawa. Choć osobiście wolę przebywać tutaj… Jesienią to miejsce ma urok. 
- To prawda… 
- Hermiono, przecież wiem, że nie przyszłaś tutaj na pogaduszki. Rozmawiałam wczoraj z dyrektorem. Usilnie przekonywał mnie, abym wyjawiła mu swoją moc i pomogła Twojemu przyjacielowi. Jesteś jego kolejną zagrywką? – zapytała ją, wpatrując się uważnie w jej brązowe tęczówki. Nie patrz tak na mnie. Hermina spuściła głowę. 
- Nie, nie jestem. To Harry prosił mnie o to… 
Alexis nie odpowiedziała. Z uwagą przyglądała się w horyzont. Na jej twarzy malował się smutek. 
- Naprawdę współczuję Harremu jego losu. Ale to jego przeznaczenie… Nie mogę mu pomóc. Nie wolno zaburzać porządku wszechświata. – odrzekła, a jej wzrok spoczął na brązowowłosej – Jesteś jego przyjaciółką, to jasne, że chcesz mu pomóc. Ale ja nie jestem osobą, której szukacie.
- Gdybyś chciała, mogłabyś - rzekła ze zdenerwowaniem Hermiona. Alexis westchnęła. 
- Widzę, że i tak Cię nie przekonam. 
Hermiona wstała. 
- Według mnie, jesteś samolubna. Co z tego, że codziennie giną ludzie?! Masz w nosie ich poświęcenie i ofiarę. 
- To nie jest moja wojna. Już Ci mówiłam. 
- Jesteś w Hogwarcie. Teraz, to dotyczy także Ciebie. I całego świata czarodziejów. 
- Jesteśmy tylko małym pyłem we wszechświecie… Maleńkim. To co dzieje się na naszej planecie, dla wyższych mocy nie ma znaczenia – odparła wymijająco. 
- Dlaczego nie mówisz niczego wprost? – zdenerwowała się Hermiona. 
- Tak jest łatwiej. 
- Chyba dla Ciebie. 

Dziewczyna odwróciła się na pięcie i jak najszybciej skierowała się w stronę zamku. Tego samego dnia, opowiedziała wszystko Harremu. Jego entuzjazm wyraźnie przygasł. 

niedziela, 18 października 2015

MUGOLSKI RÓD

Mugolski ród 

Wielka sala jak zwykle promieniała blaskiem gwieździstego nieba. Uczniowie starszych roczników kłębili się przy stołach domów, by zająć jak najlepsze miejsca. Gdy wszyscy znajdowali się już wewnątrz, a pierwszoroczni wkroczyli do środka, głos zabrał dyrektor szkoły. 
- Witam wszystkich uczniów, w kolejnym roku naszej nauki. Chciałbym Wam przedstawić nowego Mistrza Eliksirów, profesora Slughorna. – mały, krępy nauczyciel w zielonkawym garniturze ukłonił się i zajął swoje miejsce. – W tym roku obrony przed czarną magią będzie nauczał profesor Snape. – po Sali dało się usłyszeć jęki i szmery niezadowolenia. Za to stół zajmowany przez Ślizgonów był wielce uradowany tą decyzją. – A teraz zapraszam wszystkich na ceremonię przydziału i oczywiście tradycyjną ucztę! 
Profesor McGonagall wprowadziła pierwszorocznych do Sali. Niemałe zaskoczenie wszystkich uczniów wywołała dziewczyna, która odstawała od wszystkich nowych wzrostem i wyglądem. 
Ron popatrzył znacząco na Harrego i Hermionę. 
- Ona chyba nie załapie się do pierwszego rocznika. – szepnął. Hermiona nie odpowiedziała. 
Tiara przydziału wyśpiewała swoją coroczną piosenkę, tym razem ostrzegając wszystkich przed podziałami i niezgodą. Później jak co roku, każdy pierwszoroczny zakładał Tiarę Przydziału, która przydzielała go do odpowiedniego domu. 
- Alexis Maxim Myrddin Bourbon! – wyczytała profesor McGonagall. 
Ciemnowłosa dziewczyna o błękitnych tęczówkach zasiadła niedbale na taborecie, który zdecydowanie był na nią za mały. 
- Tak… Oczywiście… Kogo my tu mamy... Niech będzie… GRYFFINDOR! – krzyknęła tiara, a stół Gryfonów zaczął klaskać. Alexis zajęła miejsce obok Ginny Weasley. Nie odzywała się do nikogo, a z jej oczu dalej bił chłód. Hermiona zerkała na nią co chwilę. Dopiero teraz zdołała się przyjrzeć tajemniczej dziewczynie. Miała ciemne jak heban włosy i surowe rysy twarzy z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Oczy miała w kształcie migdałów, otoczone gęstymi rzęsami. Pełne usta i zgrabny nos dopełniały cały obraz. Szkolny mundurek leżał na nią jak ulał. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Mimo, że była ładną dziewczyną, dostrzegła w jej zachowaniu coś „męskiego”. Może to ten pewny siebie styl bycia? 
Hermiona otrząsnęła się ze swoich rozmyśleń, gdy usłyszała głos Rona
- Dlaczego się tak na nią gapisz? – zapytał z głupkowatym wyrazem twarzy
- Ronald, na nikogo się nie gapię. Zajmij się swoim kurczakiem, bo odfrunie Ci z talerza. – oburzyła się Hermiona i przez całą ucztę nie zerknęła w stronę Alexis już ani razu. 

Pierwszy dzień szkoły przyniósł ze sobą mnóstwo zajęć i obowiązków. Mimo to, Hermiona znalazła czas na pójście do biblioteki. Postanowiła prześledzić drzewo genealogiczne Merlina, żeby sprawdzić czy Alexis nie kłamała. W książce Najwybitniejsi magowie wszechczasów znalazła wzmiankę dotyczącą francuskiej linii, aczkolwiek kończyła się ona w XV wieku. Po godzinie wertowania, znalazła w końcu zmiankę o rodzinie Alexis w Obszernej historii magii. 

Obecnie, dziedzicami Merlina w linii prostej jest 
Jacob Maxim Myrddin Bourbon i jego córka 
Alexis Maxim Myrddin Bourbon. Ród Bourbonów 
jest wielce zasłużony dla świata mugoli. Członkowie 
tego rodu, byli w przeszłości najpierw hrabiami Orleanu
a później władcami całej Francji. Był to jedyny przypadek 
w historii, gdzie mugolami rządził tak znakomity 
ród czarodziejów. Do dziś dnia, spadkobiercy Merlina 
dzierżą w swych rękach ważne stanowiska w świecie 
mugoli. Mówi się też, o ponadprzeciętnej mocy tego rodu. 
Jest to jednak informacja, która wymaga uzupełnienia. 

Przez kolejną godzinę szukała informacji na temat legendy, którą opowiedziała jej szatynka. Niestety nic nie znalazła. Uznała, że albo to bardzo dobrze strzeżona tajemnica, albo po prostu dobra bajeczka. Po kilku godzinach spędzonych w bibliotece, Hermiona postanowiła wrócić do swojego dormitorium. Postanowiła sobie, że da temu wszystkiemu spokój. Jeśli Dumbledore miał jakiś interes w sprowadzeniu jej tutaj, to w jego kompetencji leży to, by zweryfikować jej prawdomówność. To była jej ostatnia myśl przed zaśnięciem. Orfeusz otulił ją swoimi ramionami w mgnieniu oka. 

- Hermiono! – usłyszała wołanie zza pleców. – Hermiono, zaczekaj! 
Odwróciła się. Za jej plecami biegł nie kto inny jak zdyszany Harry Potter. 
- Co się stało? – zapytała spokojnie. 
- Muszę z Tobą porozmawiać… Natychmiast. – wydyszał. 
- Dobrze… Chodźmy tu. – wpuściła Pottera do pustej klasy i zamknęła za nimi drzwi. – Więc? Co jest Harry? 
- Byłem u Dumbledore’a. Ty rozmawiałaś z tą Alexis, tak? 
- No tak. Sam mi kazał. – odparła Hermiona ściągając brwi. 
- Bo widzisz, ona ma wielką moc… Dumbledore podejrzewa, że potrafi przejrzeć ludzkie myśli i przewidzieć przyszłość. Powiedział, że musimy ją mieć po swojej stronie… 
Hermiona otworzyła usta. Pamięta, że w trakcie ich rozmowy w jednej chwili Alexis powtórzyła jej myśli. – Hermiono, ona umie czarować bez różdżki. 
- C-CO?! Harry, czyś Ty zwariował?! Przecież nawet Sam-Wiesz-Kto tego nie potrafi. 
- Może dlatego jest taka wyjątkowa. Musimy zdobyć informację. Ona nie chciała się przyznać Dumbledore'owi co tak naprawdę umie i jakie moce odziedziczyła. 
- Opowiadała mi legendę o 7 magicznych stworzeniach…
- Więc to jednak prawda… Dumbledore mi ją opowiedział. – szepnął Harry. – Nie mogę uwierzyć. Jeśli tak, nasze problemy byłyby rozwiązane… Jeśli faktycznie umie przewidzieć przyszłość… Hermiono trzeba to z niej wyciągnąć. Może dzięki niej to wszystko by ustało… Bylibyśmy dwa kroki przed śmierciożercami. – krzyknął Harry, a w jego głosie można było wyczuć nutkę podniecenia. 
- Nie prosisz mnie o zbyt wiele? Harry, to nie może być takie proste… Przecież są jakieś powody, dla których nie jest nam dane poznać przyszłości. 
- Hermiono proszę…. 

- No dobrze, spróbuję. 

sobota, 10 października 2015

Alexis


    Pociąg ruszył. Już po raz szósty, trójka przyjaciół wyruszała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Tym razem jednak, na próżno było szukać w ich głosach entuzjazmu związanego z powrotem do szkoły. Wydarzenia z poprzedniego roku zapadły wszystkim głęboko w pamięć. Wielki Inkwizytor, Gwardia Dambledore’a, a później samotna eskapada do Departamentu Tajemnic, sprawiły, że każdy odczuwał jeszcze skutki tego wydarzenia. Harry, który poniósł najboleśniejszą stratę prawie się nie odzywał. Jego ukochany ojciec chrzestny zginął zaledwie przed kilkoma miesiącami, a on – chłopiec, który przeżył, dalej obwiniał się o jego śmierć… Siedział z wzrokiem utkwionym za horyzontem zielonych, szkockich pól. Ron natomiast, beztrosko rozłożył się na dwóch siedzeniach i spał w najlepsze. Hermiona widząc stan w jakim znajduje się jej najlepszy przyjaciel, położyła dłoń na jego ramieniu i delikatnie nim potrząsnęła. 
- Harry… Proszę Cię, nie rozpamiętuj tego co było. Nie przywrócisz życia Syriuszowi. 
- Łatwo Ci mówić. To nie Tobie umarł jedyny krewny. 
- Ja i Ron też przeżywamy jego śmierć. Ale pomścimy go.
Harry skinął głową. Wiedziała że nie jest teraz w nastroju do rozmów. 
- Widziałam, że Ginny, Dean, Luna i Neville siedzą niedaleko. Może do nich pójdziecie? Ja muszę już iść do wagonu prefektów – powiedziała i wyszła. Wiedziała, że Harry bardzo przeżywa swoją tragedię i zamyka się w sobie. Postanowiła, że da mu spokój. Przynajmniej na razie. 
Przebrała się w szatę szkolną i zmierzała w kierunku przedziału prefektów, gdy nagle,ktoś z impetem na nią wpadł. Myślała, że to niesforna banda pierwszorocznych, urządza sobie zabawę w ściganego. Myliła się. Stała przed nią postać, o kilka cali od niej wyższa, z czupryną długich prostych włosów i przejrzystymi, błękitnymi oczami. Nigdy wcześniej nie widziała takich oczu. Były świdrujące, przeszywały człowieka na wylot… 
- Halo… Nic Ci nie jest? – zapytała postać, z niepokojem wpatrując się w twarz Hermiony. Miała dziwny, obcy akcent. 
- Nie, nic… 
- Przepraszam, niezdara ze mnie. Nie zauważyłam, że ktoś przechodzi. 
- Ja też powinnam… Znaczy… Powinnam uważać – wydukała Hermiona. Miała ochotę uciec. 
- Jesteś prefektem? – zapytała brunetka, dalej utrzymując hipnotyzujący kontakt wzrokowy. 
- Tak. Od tego roku… Tak się zastanawiam… Chyba Cię tu wcześniej nie widziałam. 
Dziewczyna roześmiała się serdecznie. 
- Nie mogłaś mnie tu widzieć. To będzie mój pierwszy rok w Hogwardzie. Hm… Pogawędziłabym z Tobą chętnie, ale szukam niejakiej Hermiony Granger. 
Hermiona zmarszczyła brwi. 
- Ja jestem Hermiona Granger… A w jakim celu mnie szukasz? 
- Możemy przejść do przedziału? 
- Jasne. 
Weszły do opustoszałego wagonu. Dziewczyna siedziała w nim całkiem sama. Na fotelu obok spoczywał kufer podróżny z wygrawerowanym herbem i inicjałami „A.M.M.B.”
Hermiona usiadła naprzeciwko dziewczyny. 
- Więc o co chodzi? 
- Dostałam to od profesora Dumbledore’a. – powiedziała, wręczając Hermionie kopertę. Dziewczyna otworzyła kopertę, od razu rozpoznając pismo Albusa. 

Droga Hermiono! 
Zapewne jesteś zaskoczona, tą sytuacją, 
ale mam do Ciebie subtelną prośbę. Alexis jest 
nowa w Hogwarcie i potrzebuje kogoś kto ją wprowadzi,  
opowie trochę o historii naszej szkoły, domach i 
panujących tu zasadach. To naprawdę ważne. Alexis jest 
wybitną czarodziejką i przekonywałem ją całe wakacje aby 
przeniosła się do naszej szkoły. Ale przy odrobinie szczęścia, 
może trochę Ci o sobie opowie. Prosiłbym Cię tylko, żebyś 
nie opowiadała za dużo o Czarnym Panie i tym co łączy go z 
Harrym. Tym zajmę się osobiście. 

                                                     Z poważaniem 
                                          Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore


Hermiona przeczytała notatkę i schowała ją do kieszeni. Alexis przyglądała się jej badawczo. Jeśli wg Dumbledore’a jest ona „wybitną czarodziejką” to dlaczego nie zagłębi Historii Hogwartu sama. Brązowowłosa poczuła ukłucie zazdrości. 
- A więc dyrektor poprosił mnie, abym przybliżyła Ci kilka faktów dotyczących szkoły i jej zwyczajów. 
Alexis znowu się zaśmiała. 
- Czy on naprawdę myślał, że nie dowiem się paru rzeczy przed podjęciem tu nauki? Ten człowiek mnie nie docenia… - powiedziała z uśmiechem, rozkładając się wygodnie na fotelu. 
- Napisał, że chciał abyś uczyła się w Hogwarcie,  więc chyba jednak Cię docenia. 
- Tak… Zdecydowanie nie jest mi potrzebna ta szkoła. To ona potrzebuje mnie. - Hermiona wyczuła w jej głosie jakąś nutkę nonszalancji i wielką pewność siebie. – Dumbledore szuka czarodziejów, którzy staną murem za Harrym Potterem. Z tego co wiem to jest ich tu całkiem sporo. Ale przyjdą czasy, w których większość się od niego odwróci, zostaną tylko wierni przyjaciele. I nic już nie będzie takie samo. I Dumbledore to wie… W tym roku Hogwart już nie będzie taki jak zawsze. Ale będzie ostatnim bastionem walki z Voldemortem. On z każdym dniem rośnie w siłę, kontroluje Wasze ministerstwo i śmieje się Wam w twarz. Taaaak… Wszystko się zmieni. 
Hermiona otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Była zirytowana tonem Alexis, która mówiła tak, jak gdyby dokładnie wiedziała co się wydarzy, a bawiło ją to, że cały świat czarodziejów, łącznie z Dumbledore’m nie ma o tym pojęcia. 
- Dumbledore wie co robi… - odgryzła się Hermiona. – A my mu ufamy. 
- A powiedział wam, że ma jakiś plan zniszczenia Czarnego Pana? Swoją drogą, nie wiem dlaczego boicie się wymawiać jego prawdziwego imienia. Groza jaką budzi jest niewyobrażalna. Zatracacie się w niej. 
- On jest Szatanem naszych czasów… Demonem którego ludzie się boją… 
- On? Demonem? On jest człowiekiem, którego można zabić jak zwykłego śmiertelnika. Mój praprzodek, protoplasta mojego rodu był synem demona zrodzonego z śmiertelniczki. I jego też dało się zabić. – Hermiona była w szoku. Zaraz, zaraz… 
- Jesteś dziedziczką Merlina? – zapytała, nie mogąc wyjść z podziwu. 
- Tak, w prostej linii. 
- Niebywałe! Odziedziczyłaś jakieś specjalne moce? 
- Według legendy, Merlin zaklął siedem magicznych zwierząt i odebrał im ich moce. Były to centaur, jednorożec, wąż, sfinks, feniks, smok i testral. Każde zwierzę, w zamian za wolność oddało Merlinowi dar, który wynikał z jego mocy. Od tej chwili potomkowie Merlina mieli je dziedziczyć i stać się najpotężniejszymi czarodziejami na świecie. Jednak zwierzęta zrobiły staremu czarodziejowi psikus. W chwili oddawania mocy, zastrzegły, że przejdą na potomków Merlina w co czwartym pokoleniu. Tak więc od tej chwili, co czwarte pokolenie miał rodzić się niezwyciężony czarownik lub czarownica, której umiejętnościami miał nie dorównać nikt z żyjących ani umarłych. 
- Nigdy nie słyszałam o czymś takim. 
- To tylko legenda – powiedziała z powagą Alexis. Uśmiech już nie powrócił na jej twarz. Hermiona miała wrażenie, że powiedziała za dużo. Po powrocie do zamku, postanowiła sprawdzić wiarygodność dziewczyny. 
- Mimo to Dumbledore napisał mi w liście, że jesteś wybitną czarodziejką. 
- Tak napisał? No cóż… Widocznie miał swoje powody. Widzisz Hermiono, mnie mało interesuje Voldemort i jego działania. U nas, we Francji zbyt wiele się na ten temat nie mówi. To wasza wojna.
- A więc pochodzisz z Francji? 
- Tak… Urodziłam się w Paryżu, mieście mugoli. 
-  Sama pochodzę z rodziny mugoli – rzekła Hermiona i uśmiechnęła się blado. 
- To żaden wstyd. Moi przodkowie, pomimo, że byli czarodziejami, bardziej łączyli się ze światem mugoli. I nie widzę w tym nic złego. – odparła Alexis. Jej oczy dalej świdrowały Hermionę, mierząc ją od góry do dołu. – Tak się zastanawiam… Dlaczego przysłał tutaj akurat Ciebie. Musisz się czymś wyróżniać, prawda? 
- Myślę, że jestem dość dobrą uczennicą. – powiedziała Hermiona, nieznacznie się rumieniąc. 
- Dobrą? Chyba jesteś zbyt skromna. 
Hermiona znów się zaczerwieniła. Dlaczego tak reaguje na słowa tej dziewczyny… Obserwowała jak jej kształtne usta unoszą się do góry w lekkim uśmiechu.
 Z niezręcznej sytuacji wybawił ją dźwięk rozsuwanych drzwi. Pojawił się w nich nie kto inny jak Ginny Weasley, drugi nowo mianowany prefekt Gryfonów. 
- Yyyy cześć Hermiono, szukam Cię po całym pociągu. Możesz przejść do wagonu prefektów? Zaraz będziemy na miejscu. 
- Jasne już idę. – zerwała się z miejsca z szybkością błyskawicy – Do zobaczenia. – rzuciła do Alexis. 
- Do zobaczenia Hermiono. 
Długo nie mogła do siebie dojść po rozmowie z tą dziwną, intrygującą dziewczyną. Była wyniosła i zarozumiała jakby pozjadała wszystkie rozumy. Do tego te jej niesamowite, świdrujące spojrzenie... 
 Postanowiła, że nie będzie o tym myśleć. Miała zbyt dużo pilniejszych spraw na głowie. Po wyjściu z pociągu, usłyszała donośny głos Hagrida. 
-Pirszoroczni do mnie! No dalej! Ruszajcie się! 
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem 

- Witaj w domu. – szepnęła sama do siebie.